Jesteś tutaj
Finał IV edycji Konkursu o Nagrodę im. Barbary Skargi: Krzysztof Pacewicz, godło "kropla"
Autor o sobie
Krzysztof Pacewicz (ur. 1989): filozof, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” UW. Publicysta Res Publiki Nowej, współredaktor książek Foucault: źródła // ujścia (Warszawa 2015) i Gamification: Critical Approaches (Warszawa 2015), współzałożyciel Laboratorium Techno-Humanistyki WAL UW. Zajmuje się relacją między polityką a życiem.
Fragment finałowego eseju Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych
…nieznośna lepkość bytu…
„Na Płonącym teoria nie pokrywa się z praktyką. Nie ma żadnych zasad; ale są jednak pewne zasady. Ustaliliśmy wspólnie z mieszkańcami: zero heroiny”1 – takie reguły panowały na anarchistycznym skłocie Płonący w Warszawie. W tej paradoksalnej formule – brak zasad, ale zero heroiny – objawia się tajemnica polityki, obsceniczna prawda o wspólnocie, ślepa plamka w oku filozofii, która przez stulecia pozostawała na marginesie głównego nurtu myśli politycznej: każda wspólnota jest wspólnotą płynów ustrojowych.
Na Płonącym skłotersi zażywali dożylnie amfetaminę, używając tych samych strzykawek. Ponieważ cała wspólnota wymieniała się płynami ustrojowymi w najbardziej bezpośredni sposób, każda substancja trafiająca do krwi jednego z nich mogła natychmiast przedostać się do wspólnego krwiobiegu. Aby chronić się przed zarażeniem wirusem HIV czy HCV, wymiana strzykawek z osobami spoza kręgu była zabroniona.
Poza biologicznym zakażeniem, skłotersi bali się również uzależnienia od heroiny, sporą część mieszkańców stanowili bowiem byli heroiniści, dlatego postanowili jej zakazać, pomimo panującej na skłocie swobody. Obecność tego narkotyku była postrzegana jako śmiertelne zagrożenie nie tylko dla zażywającego, ale dla całej wspólnoty wymieniających się płynami.
Radykalni anarchiści z Płonącego, odrzucając porządek instytucjonalny nowoczesnego państwa i mieszczańskiego społeczeństwa na rzecz awanturniczej i autonomicznej wspólnoty, mogli obejść się bez całego formalnego aparatu politycznego (struktur władzy, prawa, sądów), ale nie rezygnowali z polityki ochrony płynów ustrojowych wspólnoty przed zagrożeniem: heroiną, wirusami, bakteriami.
Na obrzeżach polityki sytuuje się obsceniczny i skandaliczny z punktu widzenia filozofii biologiczny miszmasz: nadludzki miszmasz mieszających się bez ładu i składu płynów cielesnych, niepokojąca lepka zupa z materiałów ludzkich, zwierzęcych, bakteryjnych, wirusowych, roślinnych, grzybowych i syntetycznych. Dziś ten miszmasz budzi przerażenie. Żyjemy w czasach powszechnej sterylizacji, w czasach, w których lęk przed zakażeniem, przed wniknięciem obcej materii do naszego wnętrza stanowi podstawę polityki indywidualnego i zbiorowego bezpieczeństwa; oto paradygmat odporności-przez-izolację. Ochrona granic ciała, utrzymywanie bezpiecznych odległości, eliminacja przypadkowego mieszania się płynów ustrojowych jest naszą higieniczną, etyczną i polityczną obsesją.
Dążąc do pełnego oddzielenia się od środowiska staliśmy się jednocześnie bardziej samotni niż kiedykolwiek. W pełni indywidualny i odizolowany podmiot nie potrafi już nawet pomyśleć wspólnoty, chociaż tęskni za nią jak za niczym innym. W zatomizowanym świecie sterylnych granic i osuszonych ciał obsceniczna, przyziemna i materialna natura wspólnoty budzi obrzydzenie: jest ona bowiem z punktu widzenia indywidualnego podmiotu niehigienicznym skandalem mieszania się ciał, lepkim skandalem wymiany płynów ustrojowych.
Oczywiście, wymiana ta może być niebezpieczna. Ale może być również życiodajna, może zwiększać, a nie zmniejszać naszą odporność. Zapomnieliśmy, że wspólnota płynów ustrojowych to nie tylko wspólnota śmierci, ale też wspólnota życia. Zresztą, suche i odgraniczone ciało indywidualne jest zaledwie fantazją, podobnie jak suche ciało polityczne; materialnego przepływu płynów nie da się bowiem ani wyeliminować, ani w pełni kontrolować.
Niniejszy esej jest ćwiczeniem z myślenia lepkiej i mokrej wspólnoty płynów ustrojowych poza paradygmatem odporności-przez-izolację. Aby móc się w tej wspólnocie zanurzyć, trzeba jednak pożegnać się z suchym, sterylnym i indywidualnym ciałem.
…jesteś miszmaszem…
„Materia, która się z nich [otworów ciała] wydobywa, to ewidentnie substancja marginalna. Plwocina, krew, mleko, mocz, kał lub łzy przekraczają granice ciała, po prostu pojawiając się”2. Mary Douglas utożsamia płyny ustrojowe z cielesną transgresją. Coś wypływa z twoich ust, dostaje się do moich; granice naszych ciał zacierają się. W opozycji do solidnej i uspokajającej bariery, jaką oferuje skóra, płyny ustrojowe budzą odrazę i fascynację właśnie dlatego, że są ambiwalentnym marginesem, wnętrzem-zewnętrzem, w którym nasza indywidualność może się w każdej chwili rozpłynąć.
Paradygmat transgresji, w którym operuje Douglas, budzi jednak wątpliwość – mimochodem bowiem zakłada pierwszeństwo ciał wobec płynów, jak gdyby ludzie w punkcie wyjścia istnieli w formie zasklepionych i suchych indywidualnych ciał, których odrębność może być następnie zagrożona przez rozpuszczające wydzieliny. Tymczasem wypada raczej zgodzić się z trzeźwą obserwacją Immanuela Kanta, według którego „płyny istniały według wszelkich oznak w ogóle przed ciałami stałymi, a zarówno rośliny, jak ciała zwierzęce tworzą się z płynnej substancji pokarmowej, nabierającej w spokoju formy”3. Płyny są pierwsze wobec ciał, zarówno chronologicznie, jak i logicznie; z płynu powstałeś i w płyn się obrócisz.
Dychotomiczny podział: ciało-świat, wnętrze-zewnętrze, w którym płyny ustrojowe grają rolę destabilizującego i transgresywnego pośrednika, od początku opierał się na fałszywej wierze w jedność i niepodzielność – in-dywidualność – ciała. Współczesne bionauki kazały nam już pożegnać się z tą wiarą: granica pomiędzy tobą i nie-tobą jest nie tyle płynna, ile po prostu nie istnieje. Tylko kilka procent komórek w twoim ciele zawiera twój materiał genetyczny: reszta to bakterie, wirusy i grzyby, mikrobiom, bez którego twoje życie nie byłoby możliwe4. Mikroorganizmy mieszkające w twoim ciele, czy też raczej: stanowiące to ciało, nie tylko trawią pokarmy i dbają o odporność, ale też produkują neuroprzekaźniki, zmieniając chemię twojego mózgu i wpływając na twój nastrój i myśli5. Należałoby więc zrewidować nieco obserwację Kanta: owszem, ciała zwierząt powstają z płynnej substancji pokarmowej, ale nigdy do końca, zawsze pozostają w jakimś stopniu płynne, mnogie i nie-zwierzęce; sam proces nabierania przez nie formy przebiega zaś w niełatwej współpracy z niezliczonymi mikroorganizmami i nie ma w sobie nic z kantowskiego spokoju.
Co więcej, również ludzkie komórki w twoim ciele niekoniecznie są twoje. Zjawisko to nazywa się mikrochimeryzmem: żyją w tobie „obce” komórki – po pierwsze, komórki matki, które przepłynęły przez łożysko podczas ciąży, po drugie, komórki poprzednich dzieci twojej matki, które wcześniej wpłynęły do jej ciała tą samą drogą, po trzecie, w końcu komórki różnych twoich przodków i dzieci twoich przodków z linii matczynej; być może także komórki bliźniaka, który został przez ciebie wchłonięty podczas ciąży6. Ostatnio pewien mężczyzna spłodził w wyniku zapłodnienia in vitro „nie swoje” dziecko – po badaniach okazało się, że było to dziecko jego brata bliźniaka, którego pochłonął podczas ciąży; komórki brata przetrwały w jego jądrach (zemsta zza grobu?)7. Nie wyklucza się, że wymiana DNA może zachodzić również podczas karmienia piersią oraz stosunków seksualnych8. Wiadomo, że dzieje się to przy transfuzji krwi oraz transplantacji organów czy szpiku. Niektóre z tych „cudzych” komórek mogą wspierać procesy regeneracyjne w twoim ciele, inne są neutralne, jeszcze inne szkodliwe.
Wymiana płynów ustrojowych zachodzi nieustannie i dotyczy w szczególności rodzin oraz osób mieszkających wspólnie. Członkowie jednej wspólnoty domowej mają, do pewnego stopnia, wspólny mikrobiom. Nie dotyczy to wyłącznie ludzi, ale także mieszkających z nimi zwierząt domowych9. Nie ma jednak powodu do obaw: bardziej zróżnicowana flora mikroorganiczna nie szkodzi, wręcz przeciwnie – zdywersyfikowany, bogaty mikrobiom zapewnia całej wspólnocie domowej lepszą ochronę przed patogenami.
Z biologicznego punktu widzenia nie jesteś indywidualnym ciałem stałym. Jesteś ludzko-nieludzkim miszmaszem, nieustannie mieszającym się z innymi.
[…]
…fluks…
W 1827 roku brytyjski botanik Robert Brown zaobserwował pod mikroskopem, że pyłki roślin wykonują w wodzie gwałtowne i chaotyczne, zygzakowate ruchy, o trajektorii tego rodzaju:
http://www.barbaraskarga.org/sites/default/files/ruchy_browna.png
Brown zauważył, że ruszają się nie tylko organizmy żywe, ale także te zupełnie martwe oraz drobne fragmenty pyłu, i to nie tylko w wodzie, ale w każdym płynie (warto może wspomnieć, że jako materiału doświadczalnego użył m.in. sproszkowanego nosa Wielkiego Sfinksa z Gizy10; oto przykład fantazji badawczej, której tak brakuje dzisiejszym naukowcom). Przez prawie osiemdziesiąt lat chaotyczne ruchy cząstek, „ruchy Browna”, stanowiły naukową tajemnicę, aż w końcu w 1905 sam Albert Einstein podał wytłumaczenie, które dziś może wydać się banalnie proste, ale wtedy szokowało: powodem ciągłych zmian trajektorii cząstek są nieustanne zderzenia z cząstkami zawiesiny, np. atomami wody. Zderzenia zachodzą szybciej, niż jesteśmy w stanie je obserwować, nawet przy użyciu dwudziestopierwszowiecznej technologii, dlatego musimy przyjąć, że „trajektoria cząstki brownowskiej ma załamanie, zygzak w każdym punkcie i że jest całkowicie przypadkowa”11.
Każdy płyn (oraz gaz) znajduje się w stanie ciągłego chaotycznego ruchu, tym bardziej energicznego, im wyższa jest jego temperatura; trajektoria tego ruchu jest nieskończonym zygzakiem, a jego siła wynika z samej natury płynu, a nie transcendentnego poruszyciela. Dwa ciała stałe ustawione obok siebie pozostaną odrębne, o ile jakaś zewnętrzna siła nie doprowadzi do ich złączenia. Inaczej płyny: te spontanicznie rozpoczną proces chaotycznego uwspólniania. Ruchy Browna wywołają niekontrolowany przepływ: fluks.
W języku staropolskim słowo fluks oznaczało „cieczenie”, „wyciek” płynów ustrojowych, „płynienie wnętrzne po członkach”12, „nieprawidłowy napływ soków do pewnej części ciała”, z łac. fluxus od fluere (płynąć). Niepożądany przepływ płynów, zagrażający stabilności organizmu (stąd refluks).
Warto cofnąć się do tego pojęcia, czyszcząc je jednak z wszelkich negatywnych konotacji. Prawdziwym bohaterem tego eseju jest fluks – spontaniczny i chaotyczny przepływ płynów ustrojowych, niekontrolowane mieszanie się biofluidów, materialny motor wspólnoty i odwieczny wróg polityki suchego ciała.
Krzysztof Pacewicz o swoim tekście
Fluks to krzyk całkowicie wysterylizowanego nowoczesnego podmiotu, odizolowanego od świata zewnętrznego i nieustannie obawiającego się zakażenia obcą materią. Fluks to protest suchego ciała, które z powodu nadmiernej higieny cierpi na ciągłe alergie i choroby autoimmunologiczne. Fluks to hymn na cześć przełamującego granice ciał politycznych i ciał indywidualnych przepływu płynów ustrojowych. Fluks to ćwiczenie z myślenia wspólnoty materialnej, lepkiej i płynnej.
1 „Płonący” był częścią skłotu „Fabryka" (opuszczonego kompleksu industrialnego, nielegalnie zajętego przez lokatorów) działającego w Warszawie w latach 2002–2007. Cytat pochodzi z wypowiedzi mieszkańca skłotu uwiecznionej w filmie dokumentalnym Fabryka Wolność, reż. M. Walczak, 2007.
2 M. Douglas, Czystość i zmaza, przeł. M. Bucholc, Warszawa 2007, s. 155.
3 I. Kant, Krytyka władzy sądzenia, przeł. J. Gałecki, Warszawa 1986, s. 295.
4 J.A. Foster, K.A. McVey Neufeld, Gut–brain axis: how the microbiome influences anxiety and depression, w: “Trends in Neurosciences”, May 2013, Vol. 36, No. 5, s. 305.
5 Tamże, s. 310.
6 J.L. Nelson, Your Cells Are My Cells, “Scientific American”, February 2008, s. 72–79.
7 Zob. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19136974,ojciec-dziecka-... (dostęp: 29.05.2016).
8 M. Shildrick, Chimerism and Immunitas, w: Resisting Biopolitics: Philosophical, Political, and Performative Strategies, red. S.E. Wilmer, A. Žukauskaitė, Londyn / Nowy Jork 2015, s. 149.
9 S.J. Song i in., Cohabiting family members share microbiota with one another and with their dogs, “eLife”, April 16, 2013, s. 1.
10 M. Nott, Molecular reality: the contributions of Brown, Einstein and Perrin, w: “School Science Review”, June 2005, 86 (317), s. 40.
11 P.F. Góra, Sto lat teorii ruchów Browna, w: FOTON 91, Zima 2005, s. 15.
12 A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 1957, s. 124.